poniedziałek, 14 lutego 2022

Pierwsza wyprawa busem

             Po skończonych pracach przygotowawczych pełni nadzieji w powodzenie zrobiliśmy szybki research, gdzie możemy pojechać na pierwszą wyprawę. Sortując różnego rodzaju przewodniki po atrakcjach śląska i  małopolski wybraliśmy Czorsztyn. Był to dla nas obojga sentyment z racji wycieczek szkolnych w Pieniny. Co ciekawe byliśmy razem na tej samej wycieczce nie wiedząc jeszcze osobie, że istniejemy. Agnieszka jest głównym koordynatorem wycieczki, dba zawsze o całą logistykę żywieniowo-ubraniową. Po spakowaniu się wyruszyliśmy, wszystko z początku szło gładko, transit jechał jak żyleta do momentu gdy zobaczył góry wtedy się na nas obraził i pierwszy raz przy zmianie biegu z 4 na 5 zgasł. Pomyśleliśmy no to koniec naszej wycieczki, ale ku naszemu zdziwieniu odpalił. Radość nie trwała długo po 15 km znowu zgasł. Wystąpiła analogiczna sytuacja po ponownym włączeniu silnika odpalił od szczała. Dotarliśmy do jeziora Mucharskiego rozłożyliśmy stolik i krzesełka i pierwszy raz poczuliśmy wolności. Pogoda była piękna świeciło słoneczko które pięknie rozświetlało wodę. Zostaliśmy tam aż do zachodu słońca.


 

            Z racji zbierania się szemranego towarzystwa nad jeziorem postanowiliśmy o dotarciu do Czorsztyna.  Droga była jak przez mękę gasł nam co 15-20 km w najmniej odpowiednich momentach. Po kilku godzinach dojechaliśmy nad jezioro Czorsztyńskie. było już zupełnie ciemno nic dziwnego z racji gaśnięcia busa 100 km zajęło nam 5 godzin. Zmęczeni dniem pełen wrażeń zaopatrzeni w 100l zbiornik na wodę zadbaliśmy od podstawowe zabiegi higieniczne (kąpiel na waleta dla żony była bardzo zabawna świecąc na mnie latarką haha 😓😓😓). Zasnęliśmy bardzo szybko, ale budząc się byliśmy pełni zachwyty przez to co zobaczyliśmy przez okno.

            Spędziliśmy tam cały dzień kąpiąc się w krystalicznie czystej wodzie. Zdziwieni patrzyliśmy jak nasz syn Janek kąpie się sam z własnej woli w jeziorze, co w domu czasami nie było aż takie oczywiste. Pod wieczór ruszyliśmy w kierunku doliny Chochołowskiej ale tego dowiecie się już w następnym poście. Zapraszamy was na naszego Facebooka https://www.facebook.com/mystery_bus_-108619841720618 oraz Instagram https://www.instagram.com/mystery_bus_/

piątek, 11 lutego 2022

Malowanie busa

             Zaczęliśmy najbardziej wyczekiwany etap pracy remontu naszego busa. Razem z żoną pojechaliśmy do mieszalni farb, aby dobrać kolor naszego busa. Gdy pan sprzedawca wyciągnął nam wzornik ja jako mężczyzna dostałem oczopląsu, nie zdawałem sobie sprawy, że może być milion odcieni niebieskiego. Dzięki kobiecemu wzrokowi mojej drugiej połówki dobraliśmy odpowiedni kolor na busa i felgi. Motywem przewodnim był niebieski kolor występujący w barwach samochodu Mystery Machine. Już nie mogliśmy się doczekać malowania ale jak to bywa pogoda wzięła w łeb.

                    Mineło kilka dni i wreszcie nadszedł czas odpaliłem kompresor i warstwa po warstwie bus nabrał koloru. Efekt końcowy jak dla nas był powalający, wiadomo że każdy lakiernik złapał się by za głowę (ważne że nam się podoba) :D


Niebieski jak pupcia smerfa 💙💙💙


                    Następnie zaczął się tuning malowanie felg, wymiana opon na nowe, a także nowe reflektory (NAJWAŻNIEJSZY ELEMENT VAN-LIFE) oraz 2 halogeny na dachu. Całość w nocy robi taki efekt, że człowiek czuje się choćby jechał w dzień.  Pare razy uratowało nam życie przed nieoczekiwanymi zwierzątkami na drodze ( sarny, dziki, koty, psy)

Pogromca dróg 🚀🚀🚀


                    Po skończonym etapie zewnętrznym przeszliśmy do środka. Zaczęliśmy od naklejenia nowego materiału na podsufitkę oczywiście w kolorze pomarańczowym. Następnie wleciało oświetlenie, szafki (najszybsze i najtańsze rozwiązanie to po prostu stelaże magazynowe tanie jak barszcz a spełnia swoje zadanie) oraz łóżko.
Te piwko to tylko rekwizyt😜




niedziela, 6 lutego 2022

Jak ze szrotu zrobić dom na kółkach.

            Przez pare tygodni przeglądaliśmy niezliczoną ilość ogłoszeń w internecie dotyczących busa, którego chcieliśmy przerobić na kampera. Wreszcie znaleźliśmy interesujące ogłoszenie. Zaciekawieni ruszyliśmy zobaczyć busa, był to stary Ford Transit Mk4 z 1995 roku. Po wstępnych oględzinach samochodu byliśmy pod wrażeniem. Nadszedł czas na jazdę testową, która mało co nas nie zabiła przy pierwszej większej dziurze urwaliśmy dwa wahacze. Na szczęście właściciel pojazdu oznajmił nam że ma jeszcze jednego Transita z roku 2003 za 7 tys zł. Nie namyślając się długo stwierdziliśmy że szkoda by było wrócić z pustymi rękoma i zdecydowaliśmy się z lekkim zaniepokojeniem na kolejną jazdę próbną. O dziwo nic się nie urwało :D. Samochód prowadził się świetnie. Po dłuższym namyśle postanowiliśmy go kupić, targując się wyrwaliśmy go za 5500 zł.

            Gdy wjechaliśmy na plac naszej posesji moja babcia leciwa już 83 letnia kobieta złapała się za głowę i powiedziała: " co wyście to kupili tym nawet nie zajedziecie do pierwszego skrzyżowania". Fakt bus nie był rewelacją ale ja już miałem w głowie plan na niego. 

Początki bywają trudne

                

            Na drugi dzień pełen zapału zabrałem się za tworzenie naszego kampera. Zamówiłem nowy rozrząd, a że jest to Ford Transit 2.0 Tdci 125km to cena rozrządu nie była mała. Ale nic pomyślałem autko ma nam służyć przez długie lata to warto w niego zainwestować. Po wymianie rozrządu przyszedł czas na blacharkę i przygotowanie środka. Prace były intensywne z racji tego, że kończąc studia mogłem sobie pozwolić na 3 miesięczne wakacje. Po zdjęciu całej tapicerki oraz podłogi byliśmy zaskoczeni rewelacyjnym stanem blacharskim, co nie można było powiedzieć o progach i drzwiach przesuwnych, ktoś kiedyś je mocno porysował.    

Zdjęcie z ukratka wykonane przez żonę <3
                    

            Prace konserwacyjne ruszyły pełna parą. Po zdjęciu wstępnie największych ognisk rdzy okazało się że progi nadają się do wymiany. Czas nagli więc podjęliśmy my decyzję o wzmocnieniu progów pianką poliuretanową i zaszpachlowaniem całości. Była to technika znana od pokoleń przez Januszy warsztatowych, ale cóż musieliśmy się wyrobić. Po doczyszczeniu rdzy gdzie się dało zajęliśmy się matowieniem starego lakieru. Szlifierka oscylacyjna poszła w ruch. Partyzanckie przygotowanie pod malowanie zajęło nam 4 dni. Przyszedł więc czas na najbardziej efektowny etap prac, który zobaczycie w następnym poście :D



Szpachla szpachla po stokroć szpachla 

                         

piątek, 4 lutego 2022

Jak zaczęła się nasza przygoda z podróżowaniem?

            Już od czasów liceum marzyliśmy o dalekich podróżach w nieznane dotąd nam miejsca. Planowaliśmy razem z przyjaciółmi wspólny zakup busa, tak jak to zrobili blogerzy Busem Przez Świat, żeby wyruszyć w Eurotripa. Niestety czas mijał każdy z nasz poszedł w swoją drogę i plany wzięły w łeb. Po kilku latach od matury postanowiliśmy, że nie ma co siedzieć tylko w domu ale trzeba ruszyć się z miejsca i zacząć zwiedzać. 

            Pierwszy pomysł pad z racji skromnego studenckiego budżetu na tanie loty. Przy pomocy strony internetowej skyscaner trafiliśmy na bardzo fajne bilety na Sardynie na początku lutego. Były to naprawdę śmieszne pieniądze około 100 zł w dwie strony za osobę.  Wynajęliśmy pokój przez airbnb w Cagliari. 

            Był to stosunkowo intensywny rok zwiedziliśmy w ten sposób jeszcze Ukrainę, Czechy i Polskie Morze. Każda z tych wycieczek była wyjątkowa, byliśmy zachwyceni pięknem odwiedzanych miejsc, ale ciągle nam czegoś brakowało a była to porostu wolność. Wynajmując hotel czy samolot zawsze trzeba się było stawiać na daną porę. Czasami pogoda dopisywała czasami nie. Ciągłe ograniczenia sprawiały, że podróż z góry fajna robiła się maratonem z chęcią zobaczenia jak największej ilości zabytków. Sprawiało to wrażenie że zamiast odpocząć przyjeżdżaliśmy jeszcze bardziej zmęczeni. 

            Koniec roku 2019 odwrócił nam życie do góry nogami. Końcem września dowiedzieliśmy się że zostaniemy rodzicami. Snuliśmy plany o naszym nowym życiu w trójkę. Ale jak to w życiu bywa nigdy nie jest tak jak byśmy chcieli.  W 3 miesiącu ciąży żona miała wypadek samochodowy. Nieostrożny Witold wymusił jej pierwszeństwo w drodze do pracy. Na szczęście nic poważnego im się nie stało. Kolejne nieoczekiwane zdażenie wydarzyło się w marcu 2020. Gdy usłyszeliśmy o pierwszym przypadku w Polsce byliśmy przerażeni, poród za 2 miesiące a tu nie wiadomo z czym mamy do czynienia. Po porodzie postanowiliśmy o wyremontowaniu naszego mieszkanie i tak mieszkając u moich rodziców minął kolejny rok. 

            W maju 2021 pierwszy raz tak naprawdę poznaliśmy co to jest Covid-19, gdy ten odebrał nam bliską osobę. Poczuliśmy wtedy, że tak naprawdę życie ludzkie jest ulotne i musimy skończyć z tym marazmem, ponieważ drugiej szansy już nie dostaniemy. Kupiliśmy u handlarza zdezelowanego busa i od tego momentu zaczyna się nasza przygoda, którą poznacie w kolejnych postach. 

Nic dodać nic ująć <3